Zakładanie bloga w dobie cyfrowej dyktatury spod znaku mediów społecznościowych ma w sobie coś z masochizmu. Cóż, może i mało kto będzie tu zaglądał, ale na własnym serwerze człowiek czuje się jak na swoim. Tu żaden bot czy inny niskoopłacany cenzor z Malezji nie skasuje mi wpisu. Przynajmniej mam taką nadzieję…
Nie wiem, które to już podejście do własnej strony internetowej. Po dziesiątym – przestałem liczyć. Wiecznie byłem niezadowolony – a to z motywu, a to ze sposobu prezentowania zdjęć. Że za małe, że za duże… Mam nadzieję, że teraz cierpliwości starczy mi na dłużej.
W przeciwieństwie do Instagrama, Facebooka czy innego Twittera, tu na stronie zdjęcia można zobaczyć w odpowiedniej rozdzielczości, bez kompresji – tak jak powinny wyglądać. To główna zaleta tej formy prezentowania zdjęć.
Nie mam stuprocentowej pewności, ale ostatni raz mecz Śląska z Motorem fotografowałem przy Oporowskiej… 14 lat temu.
Rzadko używam obiektywu 17-40mm. Ani on szeroki, ani nie ma dobrego światła – ale w takim ujęciu nawet się sprawdził.